Trudne słówko: roaming kontra rooming
Tym razem dwa słowa obcojęzyczne: jedno powszechnie znane i ostatnio wyjątkowo często pojawiające się w mediach, drugie – dość niszowe, ale z uwagi na zawiłości angielskiej wymowy, często nieświadomie stosowane w miejsce pierwszego. Czas zatem uporządkować pojęcia.
Roaming to usługa telekomunikacyjna, dzięki której abonent danej sieci komórkowej może nadal korzystać z telefonu w trakcie pobytu za granicą, nawet kiedy znajdzie się poza zasięgiem własnego operatora/dostawcy Internetu. Choć nie jest nowością, to głośno o niej ostatnio w kontekście nowych unijnych regulacji spopularyzowanych sloganem: „Roam like at home”, sprowadzających się do zrównania cen połączeń i transferu danych dla osób podróżujących w granicach Unii Europejskiej („Począwszy od 15 czerwca, Europejczycy mogą podróżować po UE, nie płacąc za roaming”).
Zostawmy jednak na boku praktyczne korzyści dla użytkowników i weźmy pod uwagę kwestie językowe. W przypadku roamingu należy bowiem przede wszystkim pamiętać, że choć określenie to odnotowuje słownik języka polskiego, to – podobnie jak pisownia – jego wymowa nie uległa dotychczas spolszczeniu i pozostaje zbliżona do angielskiego oryginału. Mówimy więc roming, a wszelkie inne warianty, jak: roAming, roming/k, czy ruming/k należy uznać za niepoprawne.
Co zabawne, mówiąc o telekomunikacji, wiele osób nieświadomie wchodzi w zupełnie inne obszary znaczeniowe, ponieważ „ruming” to pojęcie z dziedziny… położnictwa. Rooming bowiem (czasem rooming-in lub „system matka-dziecko”) to współczesna praktyka polegająca na nieoddzielaniu matki od noworodka. Po szpitalnym porodzie pozostawia się dziecko w tej samej sali, co przyczynia się do lepszego budowania więzi oraz umożliwia sprawowanie bezpośredniej opieki od pierwszych chwil życia. „Ten system jest już postępowaniem rutynowym w wielu polskich szpitalach. Polega na tym, że po porodzie matka i dziecko przebywają w tym samym pokoju – rooming in. Matka może opiekować się noworodkiem sama, a personel służy radą i pomocą”.