Trudne słówko tygodnia: repatriacja kontra depatriacja
Chyba wszyscy wiedzą, co w języku łacińskim oznacza słowo patria, łatwo więc domyślić się, że oba rzeczowniki z dzisiejszej pary wiążą się z ojczyzną właśnie. Tym razem, po raz kolejny już, wspomnimy o procesach związanych z przepływem osób – migracją.
Mianem repatriacji określamy powrót do ojczyzny po długotrwałym pobycie na obczyźnie. Dokładniej rzecz ujmując, proces repatriacji dotyczy obywateli zmuszonych do opuszczenia własnego kraju: uchodźców, jeńców wojennych, osób przesiedlonych, internowanych czy też deportowanych. („…proces repatriacji musi być pomyślany realistycznie, a zarazem musi być ograniczony do tych terenów, z których Polacy bądź ich przodkowie zostali deportowani nie z własnej woli, bardzo często z powodu represji za przynależność narodową”).
Należy zwrócić również uwagę na specyficzne zastosowanie terminu repatriacja w dziedzinie ubezpieczeń, przede wszystkim w obszarze ubezpieczeń turystycznych/podróżnych. Tu przez repatriację rozumie się powrót ubezpieczonego do kraju po wypadku lub zachorowaniu za granicą (w tym sensie koszty repatriacji to koszty transportu medycznego karetką lub samolotem, często w asyście lekarza lub pielęgniarki).
Proces odwrotny w stosunku do repatriacji, czyli opuszczenie własnego kraju, nazywamy depatriacją. Również w tym przypadku mamy na myśli migrację przymusową, innymi słowy: przesiedlenie, wysiedlenie czy wygnanie („Ta kronika jest niewątpliwie znakiem tamtych czasów, jednakże w sposób propagandowy i nie do końca rzeczywisty przedstawia depatriację Niemców za Odrę”).
Warto także pamiętać, że określenie to ma znaczenie węższe niż pokrewne mu słowo „ekspatriacja”. Ekspatriacja bowiem obejmuje również dobrowolną migrację, w tym w poszukiwaniu lepszego zatrudnienia (por. ekspaci – wysoko wykwalifikowani pracownicy korporacji wysyłani do pracy za granicą).