
W świecie, który coraz mocniej opiera się na technologiach, tłumaczenie nie kończy się na przełożeniu słów. To już nie wystarcza. Dziś mówimy o „lokalizacji” i „dostępności cyfrowej” – dwóch pojęciach, które coraz częściej się spotykają, przenikają, a czasem wręcz warunkują nawzajem.
Dla tłumacza to nie jest teoretyczny problem z branżowych konferencji, lecz konkretna praktyka: jak sprawić, żeby komunikat był zrozumiały, użyteczny i dostępny dla każdego użytkownika niezależnie od języka, kultury czy ograniczeń.
SPIS TREŚCI
Co właściwie oznacza lokalizacja?
Lokalizacja to pojęcie szersze niż tłumaczenie. Obejmuje nie tylko przekład treści, ale też adaptację produktu: aplikacji, strony internetowej, dokumentu do kontekstu kulturowego, językowego i technicznego danego kraju. Chodzi o to, żeby użytkownik w Polsce, Japonii czy Meksyku czuł, że korzysta z czegoś stworzonego dla niego, a nie z importowanego, zagranicznego interfejsu.
W praktyce lokalizacja oznacza dostosowanie formatu daty, waluty, jednostek miary, a czasem nawet ikon i kolorów. Tłumacz w biurze tłumaczeń staje się więc kimś więcej niż tylko językoznawcą – odgrywa rolę kulturowego pośrednika i nawigatora po świecie użytkownika końcowego. To on decyduje, czy komunikat będzie naturalny, czy sztuczny; przyjazny, czy obcy; użyteczny, czy odstraszający.
Ale lokalizacja to też wyzwanie techniczne. Tłumaczenie nie może zaburzyć funkcjonalności. W niektórych językach zdania są dłuższe, więc przyciski interfejsu mogą się rozjechać; w innych zmienia się kierunek pisma, co wymusza zupełnie inną strukturę strony. Tłumacz, który to rozumie, nie tylko przekłada słowa, ale pomaga zachować spójność całego doświadczenia użytkownika.
A czym jest dostępność cyfrowa?
Dostępność z kolei dotyczy tego, żeby z treści cyfrowych mógł korzystać każdy – także osoby z niepełnosprawnościami. W praktyce chodzi o to, by strona internetowa, aplikacja czy dokument były tak zaprojektowane, żeby można je było odczytać przy pomocy czytnika ekranu, obsłużyć klawiaturą, zrozumieć bez dźwięku lub obejrzeć z napisami.
Wśród podstawowych zasad dostępności znajdują się m.in. opisy alternatywne dla obrazków (tzw. alt teksty), logiczna struktura nagłówków, odpowiedni kontrast między tłem a czcionką, a także prosty i zrozumiały język. Dostępność dotyczy jednak nie tylko osób z trwałymi ograniczeniami. Czasem jest sytuacyjna – ktoś przegląda stronę w słońcu, nie może włączyć dźwięku albo ma słabe połączenie internetowe. Dobrze zaprojektowana dostępność pomaga wszystkim.
Gdzie lokalizacja spotyka się z dostępnością?
Na pierwszy rzut oka lokalizacja i dostępność wydają się odległe. Jedna dotyczy języka i kultury, druga technologii i użyteczności. A jednak to dwa oblicza tego samego zjawiska: komunikacji, która naprawdę działa.
Jeśli tłumaczymy interfejs aplikacji, musimy pamiętać o tym, że jego treści będą odczytywane przez czytniki ekranu. Jeśli pozostawimy angielskie alt teksty, użytkownik niewidomy w Polsce nie zrozumie, co widzi. Jeśli zmienimy długość komunikatów, ale nie sprawdzimy ich wpływu na strukturę strony, możemy nieświadomie utrudnić nawigację klawiaturą. Lokalizacja bez świadomości zasad dostępności może więc stworzyć bariery, zamiast je znosić.
Równie niebezpieczne jest podejście odwrotne: skupienie się na dostępności technicznej bez lokalizacji. Co z tego, że aplikacja spełnia standardy WCAG (Web Content Accessibility Guidelines), jeśli komunikaty są w języku, który dla użytkownika brzmi obco i nieprzyjaźnie? Prawdziwie inkluzywne doświadczenie cyfrowe powstaje dopiero wtedy, gdy oba obszary (językowy i ten związany z użytecznością) idą w parze.



Tłumacz w świecie dostępności
Dla tłumacza oznacza to zmianę perspektywy. Przestaje on być „przekaźnikiem języka”, a zaczyna być współtwórcą komunikacji. To on może zauważyć, że oryginalny alt tekst zawiera żart kulturowy niezrozumiały w języku docelowym albo że skrót klawiszowy w angielskiej wersji aplikacji nie działa na polskiej klawiaturze.
Tłumacz może też zadbać o czytelność języka: zrezygnować z idiomów, które są trudne do przetworzenia przez czytniki ekranu lub podzielić długie zdania na krótsze, by ułatwić odbiór osobom z trudnościami poznawczymi. Może też współpracować z zespołem technicznym, by sprawdzić, czy po lokalizacji strona nadal spełnia kryteria dostępności: czy kontrast kolorów jest zachowany, czy napisy pasują do dźwięku, czy komunikaty błędów są zrozumiałe.
W tym sensie tłumacz staje się częścią większego ekosystemu, w którym język, technologia i projektowanie są ze sobą ściśle powiązane. Lokalizacja nie kończy się w momencie dostarczenia pliku z tłumaczeniem. Zaczyna się tam, gdzie zaczyna się doświadczenie użytkownika.
Dlaczego to się opłaca?
Dbanie o dostępność w ramach lokalizacji to nie tylko przejaw wrażliwości społecznej, ale też rozsądna strategia biznesowa. Firmy, które uwzględniają te aspekty, docierają do większej liczby użytkowników, w tym do osób, które dotąd były wykluczone. Według danych ONZ nawet jedna na sześć osób na świecie doświadcza jakiejś formy niepełnosprawności. To ogromna grupa odbiorców, której potencjał często pozostaje niewykorzystany.
Ponadto w wielu krajach obowiązują przepisy dotyczące dostępności cyfrowej, np. standardy WCAG czy Europejski Akt o Dostępności. Lokalizacja zgodna z tymi zasadami oznacza nie tylko większy zasięg, ale też zgodność z prawem i uniknięcie potencjalnych sankcji.
Dla biur tłumaczeń to również sposób na wyróżnienie się na rynku. Coraz więcej firm szuka partnerów, którzy potrafią połączyć język z technologią i świadomie dbać o inkluzywność treści. Oferowanie lokalizacji z uwzględnieniem dostępności to dziś coś więcej niż wartość dodana. To element profesjonalizmu.
Wyzwania i pułapki
Oczywiście nie wszystko jest proste. Najczęstszy problem to brak świadomości po stronie klienta. Wielu zamawiających zakłada, że wystarczy przetłumaczyć tekst. Tymczasem elementy takie jak opisy obrazków, komunikaty błędów czy napisy do filmów również wymagają adaptacji.
Innym wyzwaniem jest długość tekstu – niektóre języki są bardziej „rozlewne”, co może zaburzyć układ interfejsu. W językach pisanych od prawej do lewej dochodzi jeszcze konieczność przestawienia struktury strony. Zdarza się też, że po lokalizacji system zmienia technologię i trzeba ponownie zweryfikować zgodność z zasadami dostępności.
Kolejnym problemem jest nadmierne poleganie na automatyzacji. Tłumaczenia maszynowe potrafią być szybkie, ale nie mają świadomości kontekstu ani potrzeb użytkowników z różnymi ograniczeniami. Dlatego nawet w epoce AI tłumacz pozostaje niezastąpiony jako ten, kto „widzi człowieka” po drugiej stronie ekranu.
Ku tłumaczeniu dla każdego
Lokalizacja i dostępność to jak dwa skrzydła jednego samolotu – tylko razem mogą unieść komunikację naprawdę wysoko. Dobrze przetłumaczony tekst to nie tylko poprawna gramatyka i trafne słownictwo, ale też empatia wobec odbiorcy. Tłumaczenie dla każdego to takie, które nie wyklucza, nie męczy i nie wymaga specjalnych umiejętności, żeby z niego skorzystać.
W praktyce oznacza to świadomość, że tłumacz nie pracuje wyłącznie „dla języka”, ale przede wszystkim „dla ludzi”. Każdy komunikat, każdy interfejs i każda strona internetowa może być bardziej inkluzywna, jeśli tylko w procesie lokalizacji weźmie się pod uwagę nie tylko znaczenie słów, ale i różnorodność sposobów, w jakie ludzie te słowa odbierają.
Bo ostatecznie dostępność cyfrowa to nie jest kwestia technologii. To kwestia postawy. Takiej, w której tłumaczenie staje się nie tylko przekładem, lecz także gestem otwartości wobec drugiego człowieka.
Potrzebujesz lokalizacji i/lub dostosowania swoich treści do wymogów dostępności? Skontaktuj się z nami – nasi eksperci są do Twojej dyspozycji!















