Język nie jest strukturą stałą i niezmienną. To żywy organizm, który rozwija się wraz ze społeczeństwem, reaguje na zmiany kulturowe, technologiczne i społeczne. Ewolucja języka to proces, który trwa od zawsze, choć dziś obserwujemy go w tempie szybszym niż kiedykolwiek wcześniej. Wystarczy spojrzeć na to, jak w ciągu ostatnich dwudziestu lat nasz język przesycił się terminami związanymi z Internetem, kulturą cyfrową czy mediami społecznościowymi: „scrollować”, „lajkować”, „hejt”, „selfie”.
W tym kontekście powstaje pytanie: czy powinniśmy tłumaczyć neologizmy i slang na język polski, czy raczej pozwolić im przenikać w oryginalnej formie? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto najpierw przyjrzeć się samej istocie neologizmów i slangu oraz ich funkcji.
SPIS TREŚCI
Neologizmy – nowe życie języka
Na początek warto zauważyć, że neologizmy to nowe wyrazy, zwroty lub znaczenia, które pojawiają się w języku. Mogą powstawać na wiele sposobów – poprzez zapożyczenia z innych języków, tworzenie nowych form od już istniejących słów, albo jako efekt zmian kulturowych i technologicznych. Jak pisze lingwista David Crystal, „język zmienia się wtedy, kiedy zmienia się świat, który próbuje opisywać”.
Doskonałym przykładem są słowa związane z Internetem. Jeszcze trzy dekady temu nikt nie używał takich terminów jak „google’ować”, „podcast” czy „streaming”. Dziś są one częścią codziennej komunikacji. Niektóre z nich doczekały się spolszczeń („mejl”, „czatować”), inne funkcjonują w oryginale.
W rezultacie możemy stwierdzić, że język przyjmuje neologizmy selektywnie – nie wszystkie słowa są tłumaczone, a niektóre przechodzą transformację fonetyczną lub graficzną.
Slang – język grup społecznych
Z kolei slang jest formą języka charakterystyczną dla określonych grup. Może to być młodzież, środowisko zawodowe czy społeczność internetowa. Slang jest z natury dynamiczny – słowa, które dziś są modne, jutro mogą brzmieć archaicznie.
Przykładowo w polszczyźnie lat 90. funkcjonowały takie określenia jak „spoko”, „luzik”, „czad”. W XXI wieku młodzież zaczęła mówić o czymś „epickim”, „sztosie” czy „cringe’u”. Zmiany są tak szybkie, że niekiedy trudno nadążyć za tymi trendami.
Co więcej, jak zauważa Pierre Bourdieu, „język to nie tylko narzędzie komunikacji, ale również narzędzie władzy i tożsamości”. Slang odgrywa więc rolę wyróżnika, buduje poczucie przynależności, a jednocześnie odróżnia jedną grupę od drugiej.
Czy tłumaczyć neologizmy i slang?
Skoro znamy już podstawowe mechanizmy powstawania neologizmów i slangu, możemy przejść do kluczowego pytania: czy tłumaczyć je na polski, czy zostawiać w oryginale? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, dlatego warto przyjrzeć się kilku podejściom.
1. Zachować oryginał
Niektóre słowa lepiej funkcjonują w niezmienionej formie. Wyobraźmy sobie próbę spolszczenia słowa „selfie” – polskie propozycje w rodzaju „samosyłka” czy „zdjęcie własne” nie przyjęły się, ponieważ brzmiały sztucznie. Podobnie jest z „podcastem” czy „hashtagiem”.
Dlatego też próba tłumaczenia mogłaby spowodować więcej szkody niż pożytku, bo zamiast naturalnego zapożyczenia powstałby językowy potworek.
2. Adaptować fonetycznie i graficznie
Czasami słowo zostaje przejęte, ale dostosowane do polskich zasad ortograficznych czy wymowy. Tak było z „mejlem” (od e-mail) czy „czatem” (od chat). Dzięki temu słowo staje się bardziej „nasze” i lepiej wpisuje się w system języka.
Jak twierdzi prof. Jan Miodek, „język nie znosi próżni – jeśli pojawia się nowa rzeczywistość, musi pojawić się też nazwa. A jeśli jej nie ma, zapożyczamy”.
3. Tworzyć polskie odpowiedniki
Istnieją przykłady, w których udane tłumaczenie zakorzeniło się w języku. Angielskie „software” stało się „oprogramowaniem”, „hardware” – „sprzętem”, a „mouse” – „myszką”. Te terminy są dziś oczywiste i naturalne, a ich brak utrudniałby naukę czy pracę.
Z tego wynika, że wszystko zależy od konkretnego przypadku – od tego, jak łatwo przyswajalne jest słowo, jak brzmi i jakie pełni funkcje komunikacyjne.
Argumenty za tłumaczeniem
Przechodząc do argumentów, można wyróżnić kilka powodów przemawiających za tłumaczeniem neologizmów i slangu:
- Ochrona języka narodowego – tłumaczenie pozwala uniknąć nadmiernej dominacji anglicyzmów. Jak podkreślają językoznawcy, brak kontroli nad zapożyczeniami może prowadzić do erozji rodzimego słownictwa.
- Zrozumiałość dla wszystkich – nie każdy użytkownik języka zna angielski. Polskie odpowiedniki mogą być bardziej przystępne, szczególnie dla osób starszych lub mniej obeznanych z technologią.
- Kreatywność językowa – tworzenie polskich neologizmów rozwija język i pokazuje jego zdolność adaptacyjną.
Argumenty przeciw tłumaczeniu
Z drugiej strony, istnieją również mocne argumenty przeciw tłumaczeniu:
- Globalizacja i unifikacja języka – w świecie globalnej komunikacji łatwiej posługiwać się tymi samymi terminami. „Hashtag” czy „streaming” są zrozumiałe niemal wszędzie.
- Naturalność zapożyczeń – niektóre słowa brzmią po polsku nienaturalnie, a w oryginalnej formie lepiej funkcjonują w mowie i piśmie.
- Szybkość zmian – slang zmienia się błyskawicznie. Tłumaczenie każdego nowego słowa byłoby niepraktyczne i skazane na porażkę.
Neologizmy w praktyce – przykłady
Aby lepiej zobrazować tę kwestię, spójrzmy na kilka przykładów:
- „Hejt” – polska wersja angielskiego hate. Próbowano zastąpić ją słowem „nienawiść”, ale szybko okazało się, że „hejt” ma inne konotacje – jest krótszy, bardziej ekspresyjny, odnosi się do języka Internetu.
- „Fake news” – pojawiły się propozycje typu „fałszywe wiadomości”, ale oryginał wciąż dominuje, bo brzmi dynamiczniej i bardziej medialnie.
- „Influencer” – zamiast „osoba wpływowa” używa się najczęściej anglicyzmu, ponieważ lepiej wpisuje się w globalny dyskurs mediów społecznościowych.
Widzimy więc, że każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.
Podsumowanie
Język ewoluuje i zawsze będzie podlegał zmianom. Neologizmy i slang są nieodłączną częścią tej ewolucji. Czy powinniśmy je tłumaczyć? Odpowiedź brzmi: czasami tak, czasami nie. Klucz tkwi w elastyczności i zdrowym rozsądku.
Nie każde słowo musi zostać spolszczone, ale warto szukać odpowiedników tam, gdzie to naturalne i potrzebne dla komunikacji. Jak zauważył Umberto Eco, „tłumaczenie jest językiem Europy”. To samo można odnieść do naszej polszczyzny – tłumaczenie i adaptacja to część jej życia.
W praktyce najważniejsze jest, aby język był funkcjonalny, żywy i zrozumiały. Jeśli oznacza to przyjęcie „selfie” czy „podcastu” w oryginale – niech tak będzie. Jeśli lepiej sprawdza się „oprogramowanie” zamiast „software’u” – to również naturalna droga.
W rezultacie można powiedzieć, że ewolucja języka to proces, którego nie da się zatrzymać. Możemy jednak świadomie uczestniczyć w jego kształtowaniu – tłumacząc, adaptując lub zachowując oryginał, w zależności od potrzeb i możliwości języka.
Masz tekst naszpikowany neologizmami i slangowymi wyrażeniami i potrzebujesz go przetłumaczyć? Skontaktuj się z nami! Nasi tłumacze bez problemu poradzą sobie z zadaniem, wybierając najlepszą drogę tłumaczenia, dostosowaną do specyfiki tekstu.
Fot. AI.