Każdy z nas zna natłok i przytłoczenie. Jedno pojawia się w ogromie pracy, a drugie natomiast- gdy coś, najczęściej, nas przerasta. Co-operacia tych dwóch czynników potrafi naplątać, zestresować jak i doprowadzić do migreny. Język jest łatwością dla jednych i zmorą dla innych. Nie każdy z nas jest poliglotą, co więcej, każdy ma swój tryb przyswajania. Najważniejszą kwestią w tym wszystkim jest wiara- nie poddawanie się w drodze do celu~ Czy nie jest to coś nam w miarę dobrze znanego? Może przejdźmy do czegoś mniej! Języki obce od wielu już lat są nieodłącznym kompanem na drodze ku karierze, marzeniom, podróżą czy nawet codzienności w większych miastach, gdzie często spotykamy turystów. Przynoszące nie raz zawroty głowy- słowa w obcym języku mogą nieźle zestresować, prawda ? Chcemy pomóc zagubionej duszyczce w obcym kraju, jednak pojawia się bariera językowa- a może tylko pytać o łazienkę… Uczucie zakłopotania, a i czasem zażenowania z zaistniałej sytuacji bywa niezwykle przytłaczające. Stanowiska mające bezpośrednio kontakt klient- firma, nie mają ani trochę lepiej- czasem nawet gorzej. Nie jesteśmy idealni, ucząc się długo i mając myśli, że znamy dany język idealnie- nawet takim zdarzają się błędy, chwile zawahania czy nawet ta drobna niewiedza. Staramy się ją jak najszybciej zniwelować, naprawić *skażony* grunt przez nasze potknięcie, jednak- jak wiem z własnego doświadczenia- ludzie wybaczają. Może i zdarzy się klient, który nie będzie wyrozumiały ale jednak popatrzmy na większość- jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy nie omylni. Dlatego nawet, jeśli, np., konsultant w biurze podróży, zostanie poprawiony lub dostanie podsunięte słówko przez klienta- nie chowa się pod stół tylko uśmiecha się, przepraszając za *wpadkę* i przedstawia pracę z uśmiechem jaki tkwi też na twarzy klienta. Cudowne marzenia ale i w dużej mierze realia pracy, cały czas dającej się szkolić i doszlifowywać umiejętności. Kończąc wątek- chciałabym zwrócić też uwagę na inne, mniej stresujące ale i relaksujące skutki znajomości ale i chęci zapoznania się z językiem. Może i na co dzień nie spotykamy się z tym tak bardzo ale już nie tylko książki w języku ojczystym dla nich, brzmią lepiej i dają odpowiedzi na pytania przy urwanych wątkach od autora- jest tak samo z grami komputerowymi. Znając język, fabuła jest bardziej wciągająca, pokazuje wiele smaczków, które umykają po przetłumaczeniu jej przez sztab. Nie tylko jednak umiejąc język możemy się dobrze bawić! Otóż, osoba chcąca dopiero poznawać język może znaleźć w takiej formie świetną naukę. Zagłębiając się w tytuł jaki od dawna nas ciekawił, grając główną postacią i poznając jej historię, nieświadomie pochłaniamy wiedzę, przyswajając znaczenie słów, okoliczności ich padania, a naglę sprawdzanie i dowiadywanie się co znaczy ściana tekstu nie jest tak trudna i nudna jak bywa dla ucznia w ławce. Co więcej, taka błaha czynność jak godzinka- dwie w ulubionym tytule dla odprężenia, potrafi stopniowo lepiej ubogacić słownictwo, umiejętności w znajomości pisma słów i nie tylko, sprawiając, że choć niezbyt zalecana metoda przez rodziców czy nauczycieli- staje się wielkim wsparciem i faktyczną pomocą. Każda opcja jest dobra, a jedno jest w pewne w sednie tego wszystkiego- języki są nieodłącznym fragmentem w naszych realiach, co wiemy wszyscy. Chcąc przeprowadzić spotkanie z klientem, przygotować dokumenty, zrobić zadanie na zbliżające się zajęcia czy tez poznać dalsze losy ulubionego bohatera, dlaczego jest tak nie inaczej- języki obce to nasi najlepsi przyjaciele, wybaczający i odwiedzający tak często, że znamy ich jak najlepszych przyjaciół przez coraz dłuższą znajomość!
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Aldona Kordek