„Zaczynają się wakacje życia, bo to koniec nauki angielskiego już na zawsze!” – powiedział mój kolega po wystawieniu ocen z tegoż właśnie przedmiotu. Jednakże to on jest autorem tytułowej frazy, używanej namiętnie przez nasza paczkę znajomych. Każdy człowiek którego spotkałam, a który zapierał się, że nie potrafi mówić po angielsku i tak zawsze znał kilka sformułowań, wplatał anglicyzmy do swoich wypowiedzi, czy też po odpowiedniej ilości procentów, używając komunikacji niewerbalnej i pojedynczych słów zapraszał do tańca amerykańskich żołnierzy. Języki, w szczególności zaś język angielski towarzyszą nam od wczesnego dzieciństwa. Jedni są nim prześladowani, inni torturowani a innym w sumie to się podoba. Wielu z nas nie czuło w dzieciństwie potrzeby nauki języka obcego, bo i po co? Mieszkasz w małej wsi i tak nie stać Cię na zagraniczne wakacje, wszystkie Twoje gry i książki są po polsku, to do czego miałaby Ci się przydać nauka angielskiego? Ale później Twój świat się poszerza: telefon z klapką wymieniasz na dotykowy i to w dodatku z Internetem, a wraz z nim dostęp do ogromu wiedzy, wiadomości z całego świata, tych mniej i bardziej poważnych. Nagle odkrywasz, że przedmiot który był dla Ciebie zapchajdziurą w planie zajęć tak naprawdę daje Ci możliwość zdobywania nowej wiedzy czy też oglądania śmiesznych filmików na TikToku. A skoro o TikToku mowa, to i o Gen Z, czyli Pokoleniu Z, które charakterystyczny dla nich język i anglojęzyczne sformułowania wprowadza również do biznesu i uczy starsze pokolenia, pokazując to przy okazji całemu światu, że ‘slay’ nie oznacza od razu, że zamierzają poszatkować konkurencję. Żaden język nie jest tworem stałym – ewoluuje, zmienia się, tworzą się nowe sformułowania. Wielu ludzi denerwuje się na te zjawiska, ale czy jesteśmy źli na rzekę, ze płynie i na czas, że przemija. Nie odpowiadajmy może na to drugie pytanie, ale skupmy się na ewolucji języka i uczuciach jakie w niektórych wywołuje. A są to głównie uczucia niezrozumienia i chęć pozostania przy tym co znane. Często zarzuca się młodemu pokoleniu, że wszystko chcą skracać, tak jak np. mówienie „mid” zamiast „mediocre”. W Polsce zaś można odnieść wrażenie, że niektórym przeszkadza lekkie ‘utrudnienie’ w postaci feminiatywów, których młode pokolenie chętniej używa. Jedna gościni, może w dzisiejszych czasach wywołać niezłą burze w komentarzach. Cóż, wszystkim nie dogodzimy, jednak można być pewnym, że język ewoluował- ciężko nam nieraz zrozumieć stare teksty czy wiersze, ewoluuje- jesteśmy tego naocznymi świadkami i będzie ewoluował, bo taka jest jego natura. Język angielski możemy na ten moment spotkać niemal wszędzie, dlatego też często ciężko nam nawet sobie przypomnieć jakim języku zapoznaliśmy się z daną informacją, czy zapomnieć słowa w jednym języku i zastąpić go słowem w drugim. Pracownicy korporacji wciąż mówią o „meetingach” czy „callach”, lub spolszczają niektóre wyrazy, a tę manierę widać również w ich wypowiedziach poza pracą. Tworzy to ciekawą mieszankę, kojarzącą się szczególnie ze stylem wypowiedzi znanej większości Joanny Krupy i jej „Tap madl”. Ale to zjawisko widać także w życiu codziennym, gdzie jesteśmy świadkami powstawania nowych wyrażeń, jak wspomniany w tytule flagowy tekst mojego kolegi „I love you, I miss you, I tęskń ju”.
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Agata Pater