Trudne słówko: primogenitura kontra progenitura
Po pierwsze primo… genitura. Słowo, o którym już na pierwszy rzut oka wiadomo, że wywodzi się z łaciny: primus – pierwszy, genus – ród. Jego polski odpowiednik nie brzmi już niestety tak ładnie: primogenitura to inaczej pierworództwo lub prawo pierworództwa. Pojęcie to nie ma jednak bezpośredniego związku z medycyną, gdzie mianem pierworódki określa się kobietę rodzącą dziecko po raz pierwszy.
Mówiąc o primogeniturze, wchodzimy raczej w obszar historii i sprawy majątkowe. W primogeniturze chodzi bowiem o pierwszeństwo dziedziczenia majątku przysługujące najstarszemu potomkowi w linii prostej – zwykle najstarszemu z synów (tzw. primogenitura męska). W czasach feudalnych zasada ta dotyczyła również sukcesji tronu – primogenitura zabezpieczała wówczas dobra feudałów przed rozdrobnieniem.
Choć w powszechnym mniemaniu pojęcie to może wydawać się przestarzałe i ograniczone wyłącznie do bardzo zamierzchłych czasów, wcale tak nie jest. W państwach, które nadal funkcjonują jako monarchie, jest to jak najbardziej aktualna kwestia. W Wielkiej Brytanii chociażby dopiero w 2013 roku odstąpiono od zasad dziedziczenia tronu ustalonych w XVII i XVIII w. Dzięki zniesieniu tzw. progenitury męskiej przestała obowiązywać reguła pozwalająca kobietom objąć tron wyłącznie w braku męskiego potomka w rodzinie, z czego kiedyś skorzystała aktualnie panująca Elżbieta II. Teraz gdyby księżniczka Charlotte była starsza od małego George’a, wyprzedzałaby go również w linii sukcesji.
Mówiąc o potomkach, możemy gładko przejść do drugiego z dzisiejszych pojęć, czyli progenitury. I w tym przypadku mamy do czynienia ze źródłosłowem łacińskim. Dosłownie progenitura oznacza „mających się urodzić”, od pro – przed i gignere – wytwarzać, rodzić.
Określenie to jest synonimem potomstwa właśnie, zdecydowanie jednak przestarzałym. Dziś używamy rzeczownika progenitura jedynie w kontekstach złośliwo- żartobliwych: „Na miejscu ich rodziców zapadłabym się pod ziemię ze wstydu za taką progeniturę”; „Uroku progenitury w czułych, acz silnie zbudowanych ramionach tatusiów – sportowców zachwalać chyba nie trzeba”.