Dziennikarz: Dzień dobry, jest Pani uczestniczką konkursu „Język w biznesie i życiu”, czego Pani oczekiwała, biorąc udział w konkursie? Co Panią zaskoczyło? Uczestniczka: Dzień dobry. Przede wszystkim nie myślałam, że zasady będą tak proste! Konkurencja jest z pewnością liczna. Oczekiwałam przede wszystkim nudnej formy lub takiej, która będzie wymagała ode mnie znajomości języków obcych. Byłam mile zaskoczona, widząc że język ojczysty również jest doceniany w konkursie, jak z resztą na obecnym rynku pracy. Właśnie. Rynek pracy. Co może Pani o nim powiedzieć? Szukała już Pani pracy, w której przyda się Pani język, jak to Pani ładnie nazwała, ojczysty? Tak. Jestem na V roku filologii polskiej. Dotychczas słyszałam od przyjaciół i rodziny o tym, że nie znajdę pracy. Jeśli nie skończę matematyki lub fizyki – nie mam szans na karierę, a już z pewnością nie na pracę w biznesie. Co najwyżej będę uczyć w szkole, a i to dobrze, jeśli uda mi się do takiej dostać. Na przekór wszystkiemu, kończę właśnie wybrane studia, ale już wcześniej stworzyłam CV, znalazłam interesujące mnie oferty, a odzew był niesamowity. Nie spodziewałam się, że język okaże się tak przyszłościowym tematem, nawet w stricte informatycznych korporacjach. Prawdę mówiąc, uwierzyłam znajomym… Czyli nie warto ufać plotkom (śmiech)? (śmiech) Zdecydowanie nie! Warto wsłuchać się w siebie i swoje pasje, a na pewno znajdzie się miejsce, w którym można je będzie realizować. No dobrze, wróćmy zatem do tematu konkursu. Jak poradziła sobie Pani z wykonaniem zadania? O czym Pani napisała? Skupiłam się na sobie i na moich doświadczeniach. Opisałam dotychczasową pracę w korporacji, jako specjalista ds. komunikacji wewnętrznej, gdzie zajmowałam się przepływem informacji i tym, by każdy potrafił się ze sobą odpowiednio porozumieć. Opisałam moje marzenie o założeniu własnej działalności gospodarczej, jako redaktor i korektor tekstów, a także to, że nie trzeba do tego znać się na liczbach! Wystarczy przecież to, co filolog potrafi najlepiej – czytanie ze zrozumieniem! I dobra księgowa, oczywiście. Opowiedziałam tam także historię moich przyjaciół, którzy znają języki obce i na co dzień mogą się nimi posługiwać, podróżując w delegacjach, tłumacząc pisma, czy też utrzymując kontakt ze swoimi pracodawcami. Wyobraża sobie Pan, że oni wszyscy, rozpoczynając studia, słyszeli, że nie znajdą pracy? Komu dziś potrzebny francuski czy bułgarski? Patrząc na nich, z przekonaniem powiem – niemal wszystkim! Wiele mówi Pani o fałszywych przepowiedniach. To, co Pani słyszała było dla Pani ważne? Tak, mówię o tym, ponieważ sama drżałam o pracę. Byłam pewna, że studia, na które idę są proste, takie nieoryginalne. Każdy mógłby poradzić sobie ze skleceniem zdania po polsku. Otóż okazuje się, że nie. Rynek social mediów, redakcji gazet (nie tylko papierowych, ale głównie online!), korporacji zasilają szeregi filologów. Potrzeba wielu specjalistów, by móc utrzymać odpowiednie standardy komunikacji. Dziś, chciałabym, by młodzi studenci nie zaprzepaszczali swoich szans i wiedzieli, że nawet, ich zdaniem, banalne zainteresowania można przekuć w biznes. Wystarczy wyobraźnia i odrobina samozaparcia. Wychodząc na rynek pracy, nie mamy pojęcia jak wiele stanowisk na nas czeka! I z tym przesłaniem pozostawimy naszych czytelników. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę powodzenia w konkursie! Mam nadzieję, że moja praca wpadnie w oko jurorom! Również dziękuję za rozmowę!
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Beata Ptach