Kiedy w wieku kilku lat świat języków zaczął uchylać ku mnie swe bramy, stwierdziłam, że ich nie lubię. Czułam wręcz wzajemną niechęć – moją do języków, jak i języków do mnie. Zastanawiałam się „po co one są?”. Dziś, będąc na studiach humanistycznych śmieję się młodszej sobie prosto w twarz. Czy gdybym jako dziecko, nie zaznała smaku i piękna języków, szczególnie rozkoszując się w literaturze, potrafiłabym aktualnie tak urokliwie mówić o miłości? Oczywiście, gesty są ważne. Jednak, czy coś potrafiłoby zastąpić tak delikatne „Kocham Cię” wypowiedziane prosto w oczy? W jaki inny sposób mogłabym wyrazić zachwyt, malujący się na mej twarzy, obserwując blask letniego słońca chylącego się ku zachodowi? Czy też wyjątkową aksamitność płatków pierwszych, świeżo wschodzących kwiatów po ustaniu mroźnej zimy? Zastanawiając się nad jego istotą i znaczeniem dochodzę do wniosku, że nic nie jest w stanie mi go zastąpić. Odbierając mi zdolność posługiwania się nim, umarłaby jedna z najpiękniejszej części mnie. Język – tak mało, a tak wiele. Jak wielką ma moc? Odpowiedź jest prosta – ogromną. Czym byłby natomiast świat pozbawiony zdolności językowych? Szarą i bezkształtną nicością. Kształtowany i rzeźbiony przez tysiące lat, aktualnie pełen archaizmów, skrywających historię przodków. Broń, która jest w stanie rozżarzyć lub zakopać waśnie w rękach zajadłych wrogów. Dar o niezmiennej wartości, za sprawą, którego codzienna egzystencja może stać się marzeniem albo koszmarem. Słowa, których siła potrafi nas obronić, wyciągnąć z opresji, uczynić najszczęśliwszym, może równie łatwo doprowadzić do naszego schyłku i tragedii. Czy jest coś co mogłoby go nam zastąpić? Rzecz jasna, teoretycznie, widząc uśmiech na czyjejś twarzy możemy z góry założyć, że dana osoba jest szczęśliwa. Czy jednak, aby na pewno? Wszyscy każdego dnia nosimy maski, które zakrywają lub naprawiają nasz rzeczywisty wizerunek. To co skrywamy pod maską widzimy codziennie w lustrze, akceptując, lub karcąc swoje odbicie. Okłamujemy w mniejszym lub większym stopniu i siebie i innych. Słowa jednak na dłuższą metę nigdy nie będą potrafiły zajadle kłamać. Prawda szybko wyjdzie na jaw nawet w najgorszych wypadkach. Barwa głosu i ton rozmowy, często pozwala nam odkryć to, co skrywa nawet najbardziej dopasowana maska. Będąc zakochana, czy też mając z kimś bliższe relacje, nie wyobrażam sobie nie dbać o moich najbliższych słowem. Okazywanie wsparcia, budowanie zaufania, opowiadanie historii, które przyniosło nam życie, to też dopiero kilka zalet, które ofiarują nam języki, a które tak bardzo zbliżają do siebie ludzi i zacieśniają więzi. Jak wyglądałyby relacje międzyludzkie, gdyby nie zdolność do porozumiewania się? Nie istniałyby. Nie bez powodu mówi się, że „rozmowa jest kluczem do sukcesu”. Gdyby nie ona, w jaki sposób mielibyśmy dojść do porozumienia nawet po najgorszych zwadach? Wybitnie prostym przykładem na niezwykłość mowy, jest fakt, że będąc nawet na drugim końcu świata, nie mając pojęcia o kulturze danego kraju i jego obyczajach, wciąż jesteśmy w stanie nadrobić swoje zaległości, porozmawiać, doinformować się, zawrzeć nowe znajomości. Zawdzięczamy to rozwojowi języka, który każdego dnia otwiera nam nowe furtki pełne niesamowitych możliwości. Między innymi to dzięki niemu, możemy poznać nowe kultury i inne cuda nieodkrytego jeszcze przez nas świata. Gdyby ktoś spytał się mnie teraz czym są dla mnie języki, odparłabym jednym słowem – „wszystkim”. Cudowne możliwości jego zastosowania czy w życiu codziennym, czy też w pracy, nigdy nie przestaną budzić mojego zachwytu. Mam szczerą nadzieję, że jego piękno jeszcze nie raz będzie w stanie mnie zaskoczyć, czymś nowym, czego jeszcze nie doświadczyłam. Aktualnie język jest dla mnie jak spełnienie marzeń, w których mogę wylać to, co niepotrzebnie zaprząta mi głowę. Świadomość, że mogę swe myśli przenieść na papier, kształtując je w poezję jest czymś, co jednocześnie wciąż mnie wzrusza, dogłębnie porusza i intryguje. Tak, właśnie tym jest dla mnie język. Spełnionym marzeniem.
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Wiktoria Bujak