Kto zawodowo zajmuje się językiem, wie, jak potężną siłę mają słowa. Żeby zrozumieć moc języka, trzeba zastanowić się, czym właściwie jest. Proszę się teraz skupić, ponieważ do tej wiedzy tajemnej tylko nieliczni mają dostęp. Czasem nawet najbardziej oddani adepci studiów filologicznych po kilku latach obcowania wśród ksiąg i mistrzów nie obejmują w pełni rozumem tego zagadnienia. Język jest materią, która konstruuje rzeczywistość. Innymi słowy jest to system umownych znaków, które według określonych reguł pozwalają kodować i porządkować to, co nas otacza. Język jest zatem myślą, bo zawsze myślimy w jakimś języku. Zdania, które właśnie padły, brzmią jak z akademickiego podręcznika. Ale ja pozwolę sobie pójść dalej i wykroczyć poza pozbawione polotu przestrzenie naukowe. Za punkt wyjścia przyjmijmy język jako myśl. Czy pamiętacie, kto pierwszy użył Słowa? Nie trzeba Go nikomu przedstawiać. Był to sam Bóg. To, co tłumaczy się w języku polskim jako „słowo” (logos), oznacza w starogreckim również „uporządkowanie czegoś, wewnętrzną racjonalność”, a więc nic innego jak myśl. Sparafrazujmy zatem słowa Księgi Rodzaju: Na początku była myśl. Nagle okazuje się, że świat powstał dzięki językowi. Nazwanie rzeczy powołuje ją do życia. My, jako użytkownicy tego narzędzia, mamy dostęp do ogromnej władzy, z której nawet nie zdajemy sobie sprawy. Postrzegamy słowa jako zlepek liter i dźwięków, a zapominamy, że pozwalają nam one na komunikację i wpływanie na rzeczywistość, w tym na innych ludzi. Dlaczego wybraliście ofertę akurat tej firmy? Dlaczego przekonała was akurat ta reklama? Między innymi dlatego, że ktoś po prostu wiedział, jak wykorzystać język. Z pewnością znacie angielskie powiedzenie „fake it till you make it”. Coś podobnego powiedział zbrodniarz wojenny, Joseph Goebbels: „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Historia pokazała jednoznacznie, jaką siłę oddziaływania ma język. Nie chcę się zagłębiać w ten bolesny przykład, ale jest on tak dobitny, że nie sposób go nie przywołać. Spójrzmy na to optymistycznie — możemy powtarzać zdania kreujące piękny świat, pozwalające nam żyć w zgodzie ze sobą i innymi. A niestety rzadko z tego korzystamy, ponieważ wolimy lać łzy na ekran telefonu, gdy znowu Instagram bombarduje nas wyidealizowanymi obrazami, z którymi nasza wartość nie może się mierzyć. Powyższe rozważania dotyczą języka w ogólnym znaczeniu. Warto więc zgłębiać wiedzę o swoim ojczystym języku, który po prostu znamy najlepiej. A co z innymi językami? Dlaczego warto się ich uczyć? Pragmatyczne przesłanki są banalne. Ktoś powie: aby się porozumieć. Tak, to oczywiste, przecież język to narzędzie komunikacji. Ale jeśli już powiedzieliśmy, że jest to też narzędzie konstruowania rzeczywistości, czy nie jest przypadkiem tak, że każdy język daje zupełnie inny obraz świata? Obce języki pozwalają nam myśleć w takich kategoriach, w jakich nie pozwala na to nasz język. Wyobraźmy sobie na przykład, że nagle musimy porozmawiać z Chińczykiem, a w języku mandaryńskim nie istnieje konstrukcja czasu przyszłego. Dla niego istnieje tylko to, co było, i to, co czasowo jest już bardzo bliskie bądź tu i teraz. Nasze kontinua czasoprzestrzenne są zupełnie inne. Weźmy inny przykład: tryb łączący w języku hiszpańskim. Subjuntivo jest trybem nie w pełni przetłumaczalnym na język polski. Nasz język operuje tylko trzema trybami i trzema czasami gramatycznymi, za pomocą których również mówimy o tym, co nierealne oraz będące życzeniem, pragnieniem. W tej sytuacji sama konstrukcja gramatyczna pozwala kodować dodatkowe znaczenia, których w naszej gramatyce nie zakodujemy za pomocą samej konstrukcji. A angielska frazeologia? „My doctor took me off meds.” „Lekarz zdjął mnie z leków”? Te wszystkie różnice są arcyciekawe, a przykładów mógłbym znaleźć setki. Nauka języków to jak nauka zaklęć. Nie potrzeba nam do tego czarodziejskiej różdżki, choć formuły czarów trzeba znać. Nie bez powodu mówi się, że język posiada funkcję magiczną, prawda?
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Dominik Prądzyński