Sztuczna inteligencja potrafi już przecież tworzyć, przekształcać i analizować teksty w różnych językach obcych. Nie wspominając już o tłumaczeniach, które od dawna każdy z nas mógł wykonać za pomocą narzędzia Google Tłumacz. Wraz z rozwojem Chatu GPT pojawił się niepokój, że praca tłumaczy czy lingwistów może być zagrożona. Nasuwa się zatem pytanie: czy warto nadal uczyć się języków obcych, skoro i tak w kilka sekund potrafimy każdy tekst, a nawet komunikat słowny zamienić w zrozumiałą dla nas informację? Czy znajomość języków obcych jest jeszcze jakkolwiek przydatna w codziennym życiu lub biznesie? Do tej pory znajomość języków przydawała się w wielu sytuacjach: handel międzynarodowy, szpiegowanie wroga czy może prozaiczne kupienie chleba za granicą. Zasięgnijmy również do przykładów z literatury, zaczynając od Wieży Babel, gdzie pomieszanie języków doprowadziło do nieporozumienia między ludźmi. Według organizacji SIL obecnie na świecie jest ponad 7000 języków. Na szczęście, dzięki nauce języków i międzynarodowej współpracy, świat nie jest drugą Wieżą Babel i jesteśmy zdolni tworzyć nawet wspanialsze dzieła. Co więcej, moją ulubioną historią związaną z nauką języków jest przypadek Wokulskiego z „Lalki”, który zaczął uczyć się języka angielskiego, by zaimponować Łęckiej. Ostatecznie jednak, dzięki temu zrozumiał jej złe zamiary. Choć historia nie kończy się dla niego do końca szczęśliwie, znajomość języka uchroniła go od popełnienia życiowego błędu. Powrócę również do moich osobistych doświadczeń. Gdy byłam dzieckiem, mama zawsze dbała o mój rozwój językowy. Od przedszkola posyłała mnie na dodatkowe lekcje angielskiego, a od liceum sama rozpoczęłam naukę języka włoskiego. Z czasem sama zaczęłam zauważać korzyści z nauki języków obcych, takie jak oglądanie filmów w oryginale, łatwość w rozmowie z obcokrajowcami, a przede wszystkim rozumienie memów. Największą wartość znajomości języków odczułam na kolejnych wakacjach we Włoszech, kiedy nareszcie byłam w stanie przeżyć je bez frustracji. Tak, może brzmi to dość nieprawdopodobnie, w końcu wakacje we Włoszech kojarzą się ze słoneczną pogodą, pysznym jedzeniem oraz przepięknymi zabytkami. Z mojego doświadczenia jest jednak coś, co może doskwierać turystom na wakacjach. Włosi nie są bowiem znani ze swojej dobrej znajomości języków obcych, dlatego też komunikacja z nimi często bywa utrudniona i kończy się na żywiołowym machaniu rękami. Warto wspomnieć, że według portalu higherlanguage.com językiem angielskim posługuje się jedynie około ⅓ Włochów. Stąd też podczas wakacji lub w kontaktach biznesowych warto znać język włoski. Moje początki z tym językiem nie były takie łatwe i początkowo prowadziły do nieoczekiwanych sytuacji. Pamiętam, gdy wraz z mamą udałyśmy się do weneckiej kawiarni z chęcią wypicia porannej kawy. Włoskie zwyczaje zalecają, by kawę z mlekiem wypijać jedynie przed południem. W ten sposób można poznać turystę – po obiedzie bezwstydnie zamawia cappuccino. Jako początkująca uczennica włoskiego języka i włoskiej kultury, byłam niezwykle zadowolona, ponieważ mogłam wypić moją ulubioną mleczną kawę, zachowując pozory, że nie jestem turystką. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy kelner podał mi srebrny garnuszek pełen wrzącego mleka. Warto podkreślić, że żar lał się z nieba, a taki napój nie jest pierwszym wyborem podczas takiej pogody. Zaczęłam z mamą wertować nerwowo kartki menu. Przecież to na pewno nie może się zgadzać! „Caffè latte” – wpatrywały się we mnie czarne i grube litery. No tak, zamówiłam „latte”, czyli zwykłe mleko. W Polsce każdy wie, że „latte” to kawa, ale we Włoszech już niekoniecznie. Te historie prowadzą do pewnego wniosku, że jest jednak kwestia, której sztuczna inteligencja nie może nam odebrać – radzenia sobie w sytuacjach interpersonalnych. Wtedy nie tylko liczy się poprawne tłumaczenie, ale też znajomość kontekstów kulturowych, empatia czy język ciała. Tego nie odbierze ludziom sztuczna inteligencja. Dlaczego? Bo nie jest człowiekiem.
Artykuł opublikowany w ramach konkursu pisarskiego „Język w biznesie i życiu”
Autor: Wiktoria Kaleta